motto

„Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny;
tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje,
inne nawyki i odruchy.”

„Wyobraź mnie sobie. Nie zaistnieję, jeśli mnie sobie nie wyobrazisz.”

Jest! Pierwszy rozdział w nowej odsłonie, indżojcie :).

0003

Tej nocy Ramona znów leżała skulona, z nogami podciągniętymi pod brodę, z szeroko otwartymi oczami i wzrokiem wbitym nieruchomo w przeciwległą ścianę. Nie spała, bo wkraczając w niebezpieczną strefę snów za każdym razem musiała zmagać się ze zjawami, które zaburzały granice pomiędzy realnością a imaginacją. Z upiorami, które noc w noc wyciągały w jej stronę nienaturalnie białe, gnijące dłonie, kiwały na nią palcami, szczerzyły niekompletne uzębienie. Czuła ich śmiertelny oddech na skórze, robiła krok w tył, otulały ją ciepłymi ramionami. Ze wstrętem próbowała je odepchnąć, ale przecież mówiły takie piękne słowa, pokazywały wytęsknione obrazy, które były na wyciągnięcie ręki... Tylko czasami odzywał się skądś cichy, stłumiony głos, że to wszystko kłamstwa, że złudzenia, że była strasznie naiwna. Uparcie go ignorowała, bo zdecydowanie nie podobały jej się wypowiadane przez niego słowa.
Niekiedy zatykała uszy lodowatymi dłońmi, ale to niewiele pomagało, gdyż ciemne kształty, zwabione jękiem, natychmiast wygłodniałe pojawiały się pod powiekami; czuła ich chłodne pocałunki w zaułkach ust, gorące oddechy na karku. Nie bała się; póki nie krzyczeli, nie miała czego się bać. Ale kiedy otwierała oczy, w kącikach czaiły się łzy, a prześcieradło było mokre od potu.
Czuła, że pragną jej z całej siły, że są coraz bliżej, że zawładną nią, jeśli tylko im na to pozwoli. Ale nie dostaną jej, nie teraz, jeszcze nie, dopóki miała siłę, żeby się opierać. Dopóki zachowywała resztki zdrowych zmysłów, będzie walczyła.
Usiadła na łóżku, opierając się plecami o chłodną ścianę i zawijając w kokon z kołdry, która wydzielała odór pralni chemicznej. Obrzydliwa, szpitalna koszula natychmiast przylgnęła ciasno do skóry – ciało zaczęło swędzieć, próbowała zedrzeć to wszystko z siebie i uciec w swój własny świat, ale ręce odmówiły współpracy. Drapała się do krwi tym, co jeszcze zostało z jej obgryzionych paznokci. Miała wrażenie, że w jej żyłach płynął ogień. W końcu, po długiej walce, ciężko dysząc, opadła na podłogę z ustami zakneblowanymi własnym przedramieniem. Miała nadzieję, że ślady zębów do rana staną się niewidoczne; nie chciała znów brać podwójnej dawki leków.
Wizyta Marca rozbiła ją na jeszcze mniejsze kawałki emocjonalne. I to w chwili, kiedy zdawała się już być posklejana! Krzywo, jakby z wizji pijanego artysty, ale jednak w jako takiej całości. A gdzie on, kurwa, był, kiedy go potrzebowała? Gdzie się podziewał, kiedy tak bardzo chciała zobaczyć znajomą twarz w mrowisku poprawczaka, gdzie każdy był wrogiem, gdzie bezustannie musiała walczyć? Gdzie był, kiedy zabierali ją do tych szarych ścian, kiedy gryzła i kopała, kiedy uznali ją za wariatkę? Gdzie, kurwa, był przez cały ten czas? Na tych swoich pieprzonych rajdach?
Przylazł po tylu miesiącach, udając, że go to wszystko cokolwiek obchodziło, nawrzeszczał, znów zostawił… W zasadzie powinna się przyzwyczaić do samotności, do tego pierdolonego uczucia pustki, do poczucia winy, że nie była dla nich dość dobra… Ale to bolało jak posypywanie zaognionej rany solą, jak przecięcie pęcherza na stopie, jak wyrywanie zęba bez znieczulenia.
Przecież to nie tak, że chciała im zniszczyć życie… Co on mógł o tym wszystkim wiedzieć? Co on mógł rozumieć, skoro w ogóle jej nie słuchał? Jakie miał prawo do oceniania, jakie prawo do moralizowania? Jakby sam był taki idealny... Próbował dorównać ojcu, ale to się nigdy nie zdarzy.
A ona? Siedziała tutaj, w tej dziwnej, nieprzyjaznej przestrzeni i, w jedyny znany sobie sposób, próbowała żyć. Jakoś udało jej się przetrwać aż do tej pory, nauczyć walczyć o swoje, nauczyć się bić. Nie bała się niczego, bo co mogła stracić? Życie nie było wysoką ceną, nie takie życie.
Już nie.
Ostrożnie stawiała po raz kolejny swój własny domek z kart po to tylko, aby znów runął, zdmuchnięty przez rzeczywistość. Zawieszona w życiu, którego nie chciała, w świecie, w którym się urodziła, wcale o to nie prosząc, więc jakim prawem ktokolwiek ją oceniał? Nauczyciele, ludzie na ulicy, nawet własna rodzina... Nie wszystko było proste, czarne albo białe. Jeśli chcieli, mogli sobie tworzyć te zafajdane obrazy, niemające nic wspólnego z rzeczywistością, tylko wciąż nie rozumiała, jak sama dała się w to wplątać…
Postanowiła milczeć, bo i tak nikogo nie obchodziło, co miała do powiedzenia. Byli zbyt ograniczeni, żeby słyszeć, a nie słuchać, żeby nauczyć się widzieć, a nie patrzeć. Obserwowała to z obojętnością, widząc ich bezkształtne twarze odbite w wypolerowanej posadzce, wykrzywione w grymasach nieprzypominających uśmiechu. Kiedyś im udowodni, że się mylili.
Kurczowo chwyciła krawędź łóżka i powoli stanęła na nogach. Zachwiała się, i nie ufając drżącemu ciału, ostrożnie, podtrzymując się ściany, rozpoczęła swój nocny obchód.
Każdej nocy przemierzała w kółko te kilka metrów kwadratowych lodowato nieprzyjemnego pokoju, obcego, szpitalnego, jakby wyjętego z „Lotu nad kukułczym gniazdem”; czasem, kiedy patrzyła w okno, zdawało jej się, że widzi w nim odbicie Jacka Nicholsona. Ale szyba ukazywała jedynie kłamstwo, zawsze tylko kłamstwo.
Mimo to chodzenie w dziwny, niezrozumiały sposób uspokajało. Po kilku okrążeniach ustawało swędzenie, ból głowy zdawał się mniej dokuczać, mięśnie przestawały palić żywym ogniem, wzrok się wyostrzał. Krążyła od łóżka do okna, palcami przejeżdżała po kratach, zostawiając wilgotny od potu ślad. Przystawała na moment przy przeciwległej ścianie, łapiąc oddech. Zawsze tak samo, zawsze w tym samym miejscu. Po kilku długich chwilach ruszała dalej, chwiejnie niczym pijak, mijając zamknięte od zewnątrz drzwi i na powrót siadając na łóżku z ciężkim dyszeniem i kroplami potu perlącymi się na skroniach. Wtedy znajdowała spokój.
Ale dziś coś było nie tak, coś było inaczej. Zamiast nie myśleć o niczym, wciąż odtwarzała w głowie niedawną rozmowę, włączała replay bez końca, aby choć jeszcze raz usłyszeć głos brata, poczuć się jak w domu. Bo dom to przecież nie tylko budynek, to ludzie, tak przynajmniej powtarzała jej babka. Zaczęła chyba wreszcie rozumieć, co miała na myśli.
Przed oczami znów widziała białe adidasy Marca, nerwowo chodzące po gabinecie lekarza. Bez trudu dopasowała do nich szczupłe łydki, umięśniony brzuch, tatuaże i całą resztę jego mierzącego ledwie ponad cztery stopy ciała. Nagle stanął jej przed oczami jak żywy, blond włosy falowały na wietrze, intensywnie niebieskie oczy przewiercały ją na wylot. Wyciągnęła rękę w stronę jego dłoni, ale ta się oddalała, a im bardziej próbowała go złapać, tym szybciej znikał, aż w końcu widziała już tylko białą ścianę z brunatnymi smugami krwi. Zamrugała i krew również znikła, pozostawiając uczucie pustki.
Osunęła się na podłogę, i obejmując rękami kolana, pozwoliła płynąć łzom. Tak bardzo chciała wrócić do domu… Tak bardzo chciała zobaczyć znów siostry i braci, tak bardzo chciała przytulić się do ojca…
Przypomniała sobie wszystko, co do tej pory usilnie wypierała ze świadomości. Ze zgrozą zdała sobie sprawę, że nawet jeśli uda jej się stąd wyjść, nic już nie będzie takie jak dawniej.
Ostatnie trzy lata były koszmarem, którego nie chciała pamiętać. Wyprowadzenie się ojca i jego pobyt za kratkami, Felix, wyjazd Sarah i Caroline… Zacisnęła mocno powieki i przygryzła przedramię w obawie, że te myśli wyrwą z niej bolesny krzyk. Chciała zamknąć szufladę wspomnień, włożyć to między zmory senne, zapomnieć. Ale wszystko usilnie wracało, wydarzenia waliły pięściami w ściany, wkładały stopy w niedomknięte drzwi. Chwilami żałowała, że nauczyła się nie brać leków.
Położyła się z jękiem, kuląc na lodowatej posadzce, próbując wcisnąć się jak najgłębiej w kąt. Czuła, że nie da rady dotrzeć z powrotem do łóżka, że to już ponad jej siły, że tym razem została pokonana. Pozwoliła więc wedrzeć się wspomnieniom przez niedomknięte okno i przestała dbać o to, czy doprowadzi ją to do szaleństwa. Chciała tylko zasnąć i już więcej się nie obudzić.

32 komentarze:

  1. Hej, rozdział super. Również dzięki za dodanie do linków. Mirela.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem tylko na chwilkę, by odpowiedzieć na komentarz. Dlaczego kolejny Behemot? Czyżby to imię było bardzo popularne wśród blogerów? Jeśli tak to spieszę je zmienić, bo mam w zanadrzu takie jedno, na które się nie zdecydowałam tylko ze względu na Bułhakowa i chęć oddania mu hołdu. Lubię takie nawiązania, ale w blogosferze jestem dość nowa. PS twoje opowiadanie na pewno przeczytam wkrótce, jakoś jutro i nie omieszkam napisać, co sądzę. Dziękuję za odwiedziny :> Łysaga (lysaga.bloog.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot oczywiście najbardziej kojarzy mi się z 'Mistrzem i Małgorzatą' (no i z zespołem muzycznym :P), ale spotkałam się już parę razy (nie pamiętam tylko czy na blogach, czy w książkach) z kotami o takim imieniu :).
      Dzięki za odwiedziny :)

      Usuń
  3. Jestem spóźniona, wiem.
    Trochę błędów było. 150cm to trochę mało na dorosłego chłopa, Marc jest niższy ode mnie. "przygryzła swoje przedramię w obawie, że zacznie krzyczeć z bólu" - ok, sprawia sobie ból w obawie, że zacznie krzyczeć z bólu? Trochę to nielogiczne, przyznasz.
    To są tylko dwa z brzegu, co do reszty... Zupełnie wyleciały mi z głowy. Głównie przez moją fatalną pamięć krótkotrwałą, ale jest coś jeszcze. Pozwól, że wyjaśnię. Czytając, co jakiś czas wyłapywałam błędy, zwykle niewielkie, ale zaraz odchodziły w niepamięć, bo wkręcałam się w tę pełną emocji historię. Mam wrażenie, że włożyłaś w nią dużo własnych. Ciekawie przedstawiona wizja szaleństwa, zdradź, jaką diagnozę ma Ramona? Temat chorób psychicznych jest mi dość bliski, choć mam przeczucie, że jeśli chodzi o tę dziewczynę, to jest to coś więcej niż tylko choroba. Jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się akcja, zgaduję, że historie, które ukazałaś, jakoś się połączą? Ale to http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html obowiązkowa lektura dla ciebie. Powiedz mi jeszcze, co rozczarowało cię w skrzydłach anioła, bo zapomniałam o to spytać. Czołem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że znalazłaś chwilę czasu i wielkie dzięki za wytknięcie niedociągnięć :). Więc tak:
      1. Wzrost Marc'a jest zabiegiem celowym, nie żadną pomyłką, ma to w niektórych momentach istotne znaczenie dla fabuły.
      2. Wspomniane przez Ciebie zdanie poprawiłam na "Zacisnęła mocno powieki i przygryzła swoje przedramię w obawie, że te myśli wzbudzą w niej bolesny krzyk." Poprzednia jego wersja odnosiła się właśnie do tych wspomnień, ale jak widzę, uciekłam swoim tokiem myślenia zbyt do przodu ;).
      3. Historie oczywiście połączą się ze sobą, a diagnozy Ramony na razie jeszcze nie zdradzę :).
      4. Dzięki za podrzucenie linka, będę miarowo poprawiać te moje nieszczęsne dialogi, jakoś za bardzo się nigdy nie zastanawiałam, czy piszę je poprawnie, czy nie. Muszę się jeszcze sporo nauczyć :).
      5. O skrzydłach anioła odpowiedziałam na Twoim blogu, już pewnie widziałaś :).

      Jeszcze raz dzięki, pozdrawiam i zapraszam ponownie :)

      Usuń
    2. Cieszę się, że mogłam pomóc. :D Dziękuję za dodanie mnie do linków, zaraz się odwdzięczę. PS nowy rozdział, wbrew moim przewidywaniom, pojawił się przed chwilą. Enjoy :)

      Usuń
  4. Na blogspocie jestem równolegle i tyle samo czasu, co na bloogu. Jest mi zupełnie obojętnie, który z blogów będziesz miała w linkach. Nie potrafiłam się zdecydować, więc postanowiłam tego nie robić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dobre podejście ;). wobec tego będę obserwować oba, a w linkach zostawiam tak jak jest :)

      Usuń
  5. Jednak jest witryna, do której mam większy sentyment, ale nie jest to ani blogspot, ani bloog. Adres to www.lysaga.blog.pl, jeśli możesz to zamień na ten w linkach.Blooga niedługo usunę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzę, że wypróbowujesz wszystkie portale blogowe ;). adres zamieniony, wobec tego będę wpadać na blog.pl ;).
      pozdr

      Usuń
    2. Jakby co, nowy rozdział jest już na bloogu i blogspocie. Blooga nie usunę, do póki nie ogarnę, jak można dodać linki z innych witryn niż onetowskie :P
      ~Łysaga

      Usuń
  6. Tak tylko powiem że czytam i podoba mi się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za miłe słowo, mam nadzieję, że dalsze rozdziały również będą Ci się podobały :)

      Usuń
  7. Cześć! Niespokojniej to nie błąd, aż się upewniłam u mojego cudownego polonisty. Pozdrawiam:) Łysaga
    www.lysaga.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybacz zatem mój błąd ;). choć nadal jakoś mi źle brzmi :P.

      Usuń
  8. Bardzo fajnie przedstawione uczucia głównej bohaterki. W ogóle lubię opowiadania, w których pojawiają się jakieś wątki psychologiczne, motywy szaleństwa i tak dalej, więc to mi się spodobało. To ciekawe. Jakoś nie lubię zbyt sielankowych historyjek. A twoja bohaterka z pewnością nie ma sielankowego, miłego życia. Jest sama, w obcym, nieprzyjaznym miejscu, rzadko kontaktuje się z bliskimi, ale nawet pojawienie się Marca wzbudziło w niej pewną frustrację... No, jest w nieciekawym położeniu ;).
    Opiszesz kiedyś NY? xDD W sumie chętnie bym poczytała, jak widzisz to ciekawe miasto. Mam bzika na jego punkcie ^^.
    [grant-w-hogwarcie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się na te słowa, ostro pracuję nad tym, aby postacie nie były jednowymiarowe, żadna nie może być całkowicie dobra lub całkowicie zła, bo to takie... nienaturalne, nieżyciowe. poza tym punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, co widać właśnie na przykładzie wizyty Marc'a - on odbierał ją zupełnie inaczej niż Ramona :).
      nie jestem zbyt dobra w opisach (ciągle łapię się na tym, że w moim pisaniu zawsze pojawiają się tylko w minimalistycznej, szczątkowej formie), ale postaram się dla Ciebie trochę przybliżyć Nowy Jork, choć Manhattan to pewnie nie będzie :). w całym opowiadaniu staram się również zachować formę amerykanizacji - struktura szkolnictwa, obchodzonych świąt, komunikacji miejskiej, zwyczajów, i tak dalej :).

      Usuń
    2. No, ja też lubię takie postacie, które są takie pomieszane, że mają i dobre, i złe cechy. Choć w sumie to też zależy dużo od specyfiki danej postaci; jeden może mieć więcej dobrych cech, inny tych złych... xD
      Ja bardzo lubię opisy ^^. I uwielbiam je pisać, to moja ulubiona część opowiadania (dialogi idą mi kiepsko).
      NY <333. Będę się cieszyć każdym NY, jaki będzie, bo go uwielbiam. A jeśli w dodatku chcesz wiarygodnie oddać realia - tym lepiej. Na pewno jeszcze kiedyś wpadnę, by zobaczyć, jak sobie radzisz z tym ^^.

      Usuń
    3. oczywiście masz rację, że niektóre postacie będą miały więcej dobrych, inne więcej złych cech, ale to nie przeszkodzi mieć (subiektywnego dla danego bohatera) motywu, podpierającego dane działanie :).
      serdecznie zapraszam Cię i będzie mi miło, kiedy znów do mnie wpadniesz :).

      Usuń
  9. Hej, świetnego masz tego bloga. Super się czyta to opowiadanie. Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się niezmiernie, że Ci się podoba :).
      kolejna część pewnie gdzieś za dwa tygodnie, może uda mi się wcześniej ;).
      pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze wpadniesz do mnie :).

      Usuń
  10. Cześć:D

    Kolejny rozdział zaliczony, idzie mi w sumie nieźle:) Tekst jak zawsze super, mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie trochę więcej akcji. Ale poza tym dalej bardzo pozytywnie odbieram tę historię. Zauważyłem, że często używasz bardzo ciekawych porównań:) Będę sobie chyba niektóre zapisywał:P

    A tak jeszcze pod względem warsztatu:
    "A gdzie on, kurwa, był, kiedy go potrzebowała?" - podczas czytania wyobrażałem sobie jak to zdanie brzmi powiedziane na głos i doszedłem do wniosku, że za dużo tu przecinków:) Myślę, że "A gdzie on kurwa był, kiedy go potrzebowała?" tak będzie lepiej.
    "Zawsze tylko "to możesz, tego nie możesz, tamto musisz, a z tym i tak sobie nie poradzisz".", zastanów się nad wstawieniem cudzysłowu, bo jak z rozpędu ktoś czyta zdanie to może wyjść dziwnie. Z resztą tu nie musi być cudzysłowu, może być hmm... jakiś dwukropek czy coś... Pomyśl, bo chyba jesteś lepsza w te klocki niż ja:)

    Pozdrawiam
    Sakrex z Kronik Równowagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :). Kurczę, a mi się zawsze wydaje, że te porównania wypadają blado... ;)

      Generalnie "kurwa" jest tylko przerywnikiem, upewniałam się u babci, polonistki z wykształcenia, że powinno być jednak oddzielone przecinkami :). Niemniej dzięki za czujność :).
      Jeśli chodzi o to drugie zdanie, to przemyślę, jakby je uporządkować, bo w ogóle mam często problem ze składnią i tutaj najwyraźniej wciąż to widać :P.

      Pozdr :)

      Usuń
    2. Okej:D A co do porównań, to jest parę słabszych, ale przy takim ich nagromadzeniu jest też kilka wartych zapamiętania:D

      Usuń
    3. Mimo wszystko miło mi to słyszeć :)

      Usuń
    4. Ok, dałam to w cudzysłów, chyba masz rację, że tak będzie zgrabniej :).

      Usuń
  11. A to mnie zadziwiłaś. Nie spodziewałam się, że nasza Ramona była w poprawczaku. Ale w sumie niby dlaczego miałabym się spodziewać? Ciekawi mnie dlaczego, co takiego zrobiła, ze tam trafiła. Musiało spotkać ją w życiu naprawdę dużo zła skoro jej umysł jest już tak wykończony, że powoli zaczyna wariować. Opis tych "demonów", które siedzą jej w głowie i przywołują przeróżne dziwne rzeczy, był fenomenalny. Masz wielki talent kobieto:) Czyżbyś studiowała coś związanego z literaturą? :D Widać, że Ramona jest bardzo przywiązana do rodziny. Tęskni za normalnym, ciepłym domem, za ojcem za rodzeństwem, a mimo to nawet po powrocie nic nie będzie według niej takie samo. Dlaczego? Co ona takiego nawywijała, albo co zrobili inni, że całe szczęście zostało przekreślone? Tyle pytań bez odpowiedzi! A to jeszcze bardziej zachęca do dalszego czytania.
    A i w sumie powinnam CI podziękować za to, że nie piszesz bardzo długich rozdziałów:D teraz jest to dla mnie zbawieniem, bo szybciej mogę nadrobić zaległości, ale jak już będę na bieżąco to pewnie będę się bardzo wkurzać, że ledwo zaczęłam, a tu już koniec;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, ona jest też, niestety, magnesem przyciągającym wszelkiego pecha, a jej młody organizm nie ze wszystkim potrafi sobie poradzić.
      Nie, studiuję socjologię :D.
      Odpowiedzi będą się pojawiały kiedy przyjdzie na nie czas :).
      Nie chciałam Was katować tasiemcami, których czytanie zajmuje długie godziny, bo wiem, jaki cenny jest czas :). W miarę rozwoju akcji będą chyba trochę dłuższe, ale postaram się, żeby to nie była znacząca długość :).

      Usuń
  12. Super rozdział ramoncia i ciekawego masz bloga.
    http://pamietnki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, żeby zostawić pod komentarzem link zwrotny.
Jeśli masz zamiar tylko zareklamować swojego bloga, zapraszam do zakładki spamownik.
Krytykę przyjmę z wdzięcznością.