motto

„Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny;
tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje,
inne nawyki i odruchy.”

„Wyobraź mnie sobie. Nie zaistnieję, jeśli mnie sobie nie wyobrazisz.”

Jest! Pierwszy rozdział w nowej odsłonie, indżojcie :).

0007

– Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszyła mnie wieść, że dotrzymujesz słowa. Już zaczynałem wątpić – a rozumiesz chyba, że wówczas znalazłbym się w bardzo… niekomfortowej sytuacji – ale wtedy przyszedł ten twój gówniarz błagać o przebaczenie. Spójrz na siebie, jakim wrakiem się stałeś.
– Trzymaj się od niego z dala – warknął przez zaciśnięte zęby.
– Ojojoj… Chyba zgodzisz się ze mną, że zabrzmiało to dość śmiesznie w tych murach, wypowiedziane przez człowieka w więziennym uniformie?
– To jest sprawa między twoim bratem i mną, mojemu synowi nic do tego.
– MÓJ BRAT NIE ŻYJE. – Cristiano Rizzo oparł dłonie o blat stołu i pochylił się, nosem niemal dotykając twarzy Erica. – I radzę ci, żebyś dobrze zapamiętał, kto zajął jego miejsce.
– Dostaniesz, co chcesz. Daj mi tylko trochę czasu.
Rizzo wyprostował się na siedzeniu, zakładając nogę na nogę i splatając przesadnie wypielęgnowane długie palce dłoni.
– Obaj wiemy, że go nie masz. I widzisz, tu się właśnie różnimy: ty ciągle wierzysz, że lada moment stąd wyjdziesz, bo każdy sąd powinien uznać twoją domniemaną niewinność. Ja nie jestem taki naiwny, musisz się jeszcze wiele nauczyć.
– Dogadamy się jakoś, tylko nie mieszaj w to mojego syna. – Kurczowo zacisnął dłonie na brzegu stołu.
– Twój syn sam się wmieszał już dawno temu, otwórz oczy. Nie masz mi nic do zaoferowania w obecnym położeniu. A Slagle jest zajęty spłacaniem własnych długów, więc możesz sobie odpuścić.
Rizzo podniósł się z miejsca i obszedł stół dookoła. Jego szyty na miarę grafitowy garnitur zaszeleścił w rytm kroków.
– I wiesz co? Na twoim miejscu bym nie kombinował, bo masz jeszcze parę innych dzieciaków, które chętnie zarobią na kreskę.
– Ty skurwysynu… – Mimowolnie zacisnął dłonie w pięści, aż pobielały mu knykcie.
– Ciao, mi amigo.

* * *

Nicole w końcu usłyszała trzaśnięcie drzwi wejściowych i odetchnęła z ulgą, co wywołało falę ćmiącego bólu w klatce piersiowej. Jeśli tym razem złamał jej żebra… Do oczu napłynęły gorzkie łzy bezsilności, a w gardle pojawiła się wielka gula. A przecież musiała wstać, posprzątać ten cały bajzel, zanim Michael, jak zwykle pijany, wróci do domu i znów będzie awantura…
Ostrożnie podniosła się najpierw na kolana, później przysiadła na stopach, następnie chwiejnie stanęła oparta o ścianę. Każdy oddech sprawiał jej ból, ale był niczym wobec wspomnienia jego zaciętej, wykrzywionej gniewem twarzy.
Ogarnęła wzrokiem kuchenny bałagan, bezskutecznie próbując powstrzymać następne łzy. Skorupy kolejnego zestawu talerzy potłuczonych w ciągu ostatnich miesięcy walały się tu i ówdzie, resztki kolacji tworzyły malownicze wzory na posadzce. Obrus, jeszcze do niedawna biały, leżał teraz zmięty, poszarzały, pod przewróconym w szale stołem. Potłuczona szklanka na wpół tonęła w kałuży wody, z przyklejonym smutno do jednej ze ścianek liściem sałaty, z ostrą krawędzią skierowaną oskarżycielsko w górę.
Na zewnątrz było szaro, wiosenny deszcz z łoskotem zacinał w zatrzaśnięte okno. Szyba ukazywała odbicie dziewczyny: opuchnięta warga, plama krwi zaschnięta obok nosa, rozcięta brew, ciemne oczy lśniące od łez. Podniosła z podłogi ułamaną nogę od krzesła i cisnęła nią w tę żałosną karykaturę człowieka, którym się stała. Chybiła i rozległ się głuchy łoskot, kiedy drewno uderzyło w pokrytą kaflami ścianę. Potargane włosy opadły na twarz dziewczyny, zakrywając zaczerwieniony ślad dłoni Michaela.
Tak bardzo cieszyła się, że w końcu wyszedł…
Zrobiła krok do przodu, a poruszone stopą kawałki jasnozielonej zastawy potoczyły się we wszystkich kierunkach. Super, tylko tego brakowało; wstrząsnęła nią nowa fala płaczu, bo przecież nie bez powodu wybrała taki kolor, kolor nadziei, wierności i równowagi. Czy nic się nigdy nie zmieni?
Zaraz, nie mogła płakać. Musiała wziąć się w garść. Musiała posprzątać ten cały bajzel przed jego powrotem, nie powinna dłużej stać w miejscu.
Z ogromnym wysiłkiem postawiła stół we właściwej pozycji i, ślizgając się w kałuży wody, dostawiła do niego ocalałe krzesła, ocierając wierzchem dłoni zasmarkany nos. Powoli, na kolanach, raniąc dłonie o okruchy szkła, metodycznie zaczęła porządkowanie kuchni, co przecież robiła już tyle razy.

* * *

Ból, ogromny ból, jakby ktoś wyrywał jej ramię ze stawu. Trzeba otworzyć oczy, ale gdzie są powieki, czy wpadły do umywalki, kiedy myła ręce? Czemu jest tak jasno, gdzie się podział cały otulający mrok? Czy ten ból, to tępe pulsowanie to jawa czy sen? Gdzie leży granica?
Głosy… Szepczą, ale nie rozróżnia słów, dobiegają jakby z daleka, jak z drugiego końca jeziora, niesione przez wiatr. Ciało jest porzucone, niekontrolowalne, nie może ruszyć nawet palcem u stopy, czy w końcu umiera? Coś jakby pikanie w oddali, ale zbliża się, oddycha. Wielkie stopy uderzają w posadzkę. Ciemności, błoga ciemności, gdzie jesteś?

15 komentarzy:

  1. Fajny, zgrabny rozdział ^^.
    To pierwsze to perspektywa ojca Ramony? Tak mi się wydaje, że to był on, a rozmowa pewnie dotyczyła Marca. Ogólnie facet wpakował się w nieciekawe kłopoty, a przecież jego rodzina i bez tego ma ich mnóstwo. Z całą pewnością jest tam mnóstwo patologii i jak dotąd każdy członek, jakiego poznaliśmy w opowiadaniu, ma trudne i obfitujące w problemy życie. Ale dobrze idzie ci ukazywanie tego. Pisanie o takim środowisku nie jest zadaniem prostym, i pewnie dlatego tak niewiele jest opowiadań zahaczających o tego typu tematykę. Większość autorek jednak woli coś sielankowego, ale mi się podobają takie bardziej ponure klimaty. Niby obyczaj, ale jednak taki... poruszający trudne kwestie. To jest dobre.
    Niepokoi mnie sytuacja Nicole. Mam wrażenie, że to typowy przykład kobiety żyjącej w złym związku z jakimś popapranym facetem, która się go boi i stara się mu ulegać. Naprawdę nieciekawe, trudne położenie.
    Nie wiem jednak, kogo dotyczy ta ostatnia, najkrótsza perspektywa. Może Ramony? Ale fajnie wyszło, tak klimatycznie, i jestem ciekawa, o co tam chodziło ^^.
    ps. U mnie nowość ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dobrze Ci się wydaje :). ufff, a już myślałam, że za bardzo to wszystko zagmatwałam, ale może nie jest jeszcze tak źle :P.
      z pewnością każdy członek rodziny ma do opowiedzenia swoją historię i to takie trochę błędne koło, że ładują się z jednego kłopotu w drugi, żeby pozbyć się pierwszego...
      sytuacja Nicole jest nieco sztampowa i oklepana, ale mam nadzieję, że uda mi się z tego wykrzesać coś więcej ;).
      ostatnia część faktycznie dotyczy Ramony, w kolejnym rozdziale będzie o niej więcej ;).

      Usuń
  2. Hej.
    Rozdział trochę... krótki, ale to nic. Logiczny. Dobrze się czyta. Pisownia dialogów trochę zachwiana, myślę jednak, że to tylko niedopatrzenie z Twojej strony.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. krótki? jakoś nie potrafię pisać długich ;).
      hmmmm, a w którym miejscu walnęłam się w dialogach? tak długo nad tym pracowałam, że chyba przestałam zauważać błędy...
      dzięki za komentarz :)

      Usuń
  3. Co do twojego pytania na Rejestrze, to z tego nagłówka nie da się zrobić buttonu. Możesz podrzucić mi link do czegoś i sama wytnę lub sprawdzić wielkość tych które są, bo z głowy wymiarów nie podam.
    Nick poprawię, przy następnej aktualizacji, gdy będę zajmować się edycją.
    I następnym razem prosiłabym, aby takie komentarze zostawiać w zakładce "pytania i prośby".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ci za komentarze. :)
    Aż mi głupio, że jeszcze nie wzięłam się za Twoje opowiadanie, ale jakoś nie mam głowy do czytania blogów ostatnio. Ani do pisania, właściwie.
    Ale wiedz, że zamierzam przeczytać Twoje opowiadanie w najbliższym czasie. Pozdrawiam .:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a właśnie dziwiłam się, że nowego rozdziału wciąż nie ma, bo czekam i czekam :P.
      cieszę się, że zamierzasz przeczytać i mam nadzieję, że Ci się spodoba choć trochę :).
      weny życzę :)

      Usuń
  5. W dłoni dzierżę mandarynkę i zabieram się do dwóch moich ulubionych czynności - czytania i jedzenia (sprawiają najwięcej przyjemności, gdy robi się je jednocześnie). Po pierwszych trzech gwiazdkach robi się bardzo dobrze. Dużo opisów przemawiających do wyobraźni. Podoba mi się.
    Widzę, że ktoś tu narzeka na dialogi, spieszę więc tłumaczyć, w czym rzecz. W pierwszym zdaniu lepiej, żebyś użyła przecinków, zamiast myślników. Wychwyciłam jeszcze dwa błędy, kwestia dużej litery i kropki tylko, wklejam poprawione:
    "– Dogadamy się jakoś, tylko nie mieszaj w to mojego syna. – Kurczowo zacisnął dłonie na brzegu stołu."
    "– Ty skurwysynu… – Mimowolnie zacisnął dłonie w pięści, aż pobielały mu knykcie."
    Do zobaczenia przy rozdziale ósmym :>
    ~Łysaga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :).
      Właśnie z tym pierwszym zdaniem miałam problem, bo jednak przecinki nie oddają dokładnie tego, co chciałam przekazać, a z kolei nawias też nie byłby jakoś specjalnie na miejscu... Dlatego myślniki wydały mi się najbardziej odpowiednie, ale teraz to już sama się zamotałam i nie wiem...

      A popatrz, ciągle z tym zapisem mam problemy, więc dobrze, że tylko dwa błędy się wdarły :P. Zaraz poprawię ;).

      Usuń
  6. Musi przecież posprzątać "tej" cały bajzel przed jego powrotem, nie może dłużej stać w miejscu.
    W cudzysłowie zaznaczyłem malutki błąd który znalazłem:D

    Fajnie się czytało, klimat nadal ekstra, zmieszanie trzech różnych wątków wypaliło tym razem, tworząc zgrabną całość:D Coraz więcej się rozjaśnia, można pomału domyślać się o co w tym wszystkim chodzi.

    Pozdrawiam
    Sakrex z Kronik Równowagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, dzięki za czujność, wstrętny błąd, już poprawiam :).

      Mam nadzieję, że jeszcze się nie pogubiłeś w wątkach i nie pogubisz się dalej :).

      Usuń
  7. Ale Ty lubisz mieszać wątki! Ale podoba mi się to. Im więcej informacji zbieram, tym chętniej czytam kolejne rozdziały. Ciekawisz i intrygujesz, a to lubię najbardziej. Interesuje mnie strasznie kim jest ten Rizzo. Kojarzy mi się z jakimś gangsterem albo szefem mafii. Ciekawe czy jestem blisko prawdy. No i wątek Nicole. Kim jest ten ktoś kto ją uderzył i dlaczego to robi? Z ciekawością przechodzę do następnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że lubisz takie puzzle :D.
      Oj, Rizzo jeszcze pojawi się nie raz i będziesz mogła zweryfikować swoje podejrzenia ;). To samo dotyczy Michaela. Ale wciąż jestem pod wrażeniem Twojej zdolności dedukcji :).

      Usuń
  8. Z tych wszystkich wątków historia Nicole wydaje mi się najbardziej interesująca. Tak, wiem, pewnie szybko i zbyt często zmieniam zdanie.
    A.J.

    P.S. Wciąż czekam na Twoje odwiedziny u mnie ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, jest chyba jednym z najbardziej przewidywalnych i najbardziej obyczajowych wątków :P.

      Wiem, odwiedzę jak najszybciej się da, wciąż mi został jeszcze jeden egzamin, ale powoli zaczynam już nadrabiać zaległości, cierpliwości :).

      Usuń

Pamiętaj, żeby zostawić pod komentarzem link zwrotny.
Jeśli masz zamiar tylko zareklamować swojego bloga, zapraszam do zakładki spamownik.
Krytykę przyjmę z wdzięcznością.