motto

„Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny;
tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje,
inne nawyki i odruchy.”

„Wyobraź mnie sobie. Nie zaistnieję, jeśli mnie sobie nie wyobrazisz.”

Jest! Pierwszy rozdział w nowej odsłonie, indżojcie :).

0010

Panującą ciszę zakłócał jedynie miarowy szum lodówki dochodzący z wysprzątanej już porządnie kuchni. Czarny worek, pełen potłuczonych skorup, czekał w holu na wyniesienie, podłoga i szafki lśniły czystością. Krzesło, z nogą przyklejoną klejem do mebli, powoli schło w kącie. Ze znużeniem wsparła się na chwilę na rączce mopa, po czym ruszyła wyżąć go w wannie, po drodze boleśnie obijając sobie ramię o framugę, która najwyraźniej była dziś pięć centymetrów bardziej na lewo.
Odstawiając środki czystości do szafki kuchennej, rzuciła ostatnie spojrzenie na efekty swojej dwugodzinnej pracy. Nie zauważyła niczego, co mogłoby być pretekstem do kolejnej awantury, więc z cichym westchnieniem powlokła się do sypialni. Dźwięcząca cisza odbijała się od ścian obitych brzoskwiniową tapetą w małe różyczki, kiedy dziewczyna wyczerpana opadła na wielkie łóżko z Ikei. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do tego braku hałasu, do spokoju niemal pustego mieszkania, do pokojów pozbawionych duszy.
Znów zatęskniła za rodzeństwem. Za harmidrem i rozgardiaszem, kłótniami o jakieś pierdoły, zaśmiewaniem się do łez z siostrami. Za wspólnymi śniadaniami, które przygotowywał ojciec, choć był chyba najgorszym kucharzem, jakiego znała. Ale przynajmniej się starał i wiedziała, że mu na nich zależało. Dopóki nie odszedł…
Ale wszystkie złe chwile wypierała ze świadomości. Nie chciała pamiętać tych pełnych goryczy dni, kiedy wszyscy się nienawidzili i kłócili na poważnie, a potem uciekali, byle jak najdalej od domu. Chciała zapomnieć pełne pogardy oraz politowania spojrzenia Eriki, którymi ją obdarzała, ilekroć znalazły się zbyt blisko siebie, co z reguły oznaczało zasięg wzroku. A przecież to było mieszkanie ojca, miała prawo w nim przebywać. Ona nigdy nawet palcem nie kiwnęła, żeby zająć się własnymi dziećmi, a co dopiero mówić o takim podrzutku jak Nicole. Niby o ojca zazdrosna, a traktowała go jak szmatę i, co było już zupełnie niezrozumiałe, on jej na to pozwalał. Nie reagował, kiedy rzucała mu w twarz oskarżenia i wyrzygiwała listę rzeczy, które jej się należały, a których przez niego nie mogła mieć. Kiedy groziła, że odejdzie albo się zabije, albo najlepiej jedno i drugie, wychodził w mrok i wracał dopiero rano, jeśli mieli szczęście. Jeśli nie, nie widzieli go długimi tygodniami. To było gówno i wszyscy o tym wiedzieli. Ale wciąż nie mogła mu wybaczyć, że później uciekł, zostawiając ich w tym pierdolniku. Że znalazł sobie nowe mieszkanie, w którym nie było miejsca dla dzieci. A teraz siedział w pace i, prawdę mówiąc, nie bardzo potrafiła uwierzyć w jego niewinność.
Może kiedyś uda jej się zostawić obcy, ponury Londyn i wrócić do Nowego Jorku, zbudować sobie życie tak, jak zawsze pragnęła, na fundamencie spokoju. Bez krzyków i wiecznych awantur, bez podbitych oczu i krwawiących ust, bez spoglądania na świat przez krzywe zwierciadło szklanki wypełnionej whiskey…
Nagle zatęskniła też za ludźmi, których znała w poprzednim życiu, a którzy odeszli wraz z jej ucieczką do Anglii. Przez tyle czasu o nich nie myślała… Zatęskniła za ukochanym miastem swojego dzieciństwa, za prawdziwym Halloween, za jazdą po właściwej stronie drogi. Zaczęło jej nawet brakować szkoły, której nie skończyła, bo Michael wolał, żeby została w domu z Alexem. Chociaż nie, z tą szkołą trochę przesadziła.
Gdyby wtedy nie zgodziła się na wyjazd, gdyby tylko wiedziała, jak będzie wyglądać jej życie… Ale to by było za proste, prawda? Wiedzieć, co się stanie, wiedzieć, na jakich ludzi się trafi.
Ostatnio coraz częściej zastanawiała się, czy podjęła słuszną decyzję. Wtedy wyjazd wydawał się jedynym dobrym wyjściem. Rozwiązaniem, dzięki któremu mogła uciec od tego całego bagna, w jakie się wpakowała. Londyn był wystarczająco daleko od domu, żeby udało jej się w końcu zostawić to za sobą i zacząć normalne, dorosłe życie. Kto by pomyślał, że dorosłość to również płacenie podatków, zmywanie naczyń i bycie pełnoetatową matką?
Ale gdyby nie Michael, Alex nigdy by się nie urodził – tak bardzo go wtedy nie chciała, tak bardzo się bała… Jaka była głupia!
A teraz musiała podjąć kolejną trudną decyzję i tym razem nie mogła sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd. Nie, jeśli chciała szczęścia dla siebie i Alexa. Zwłaszcza dla Alexa.
Podłożyła lewą rękę pod głowę, a prawą wetknęła do kieszeni spodni od dresu. Chwilę się wahała, zanim zacisnęła palce na maleńkim, złotym krążku. Wyciągnęła dłoń i przyjrzała się pierścionkowi zaręczynowemu, w którego centralnym miejscu widniał sporych rozmiarów kamień. To była już trzecia próba i tym razem Michael wkurzył się nie na żarty.
Tak bardzo nie przypominał teraz człowieka, w którym się wtedy zakochała, tak bardzo się zmienił… Miała wrażenie, że w ogóle go już nie zna, że w nocy zasypia obok obcego mężczyzny, że ciało, kiedyś tak bliskie, jest odległe o miliony mil.
Co prawda zawsze był nieco wycofany, chłodny i wyniosły, ale jednak potrafił ją pokochać, dać jej poczucie bezpieczeństwa, namówić na urodzenie dziecka. Pozwolił dotrzeć do siebie i cieszyć się z bycia razem. Mawiał wtedy, że zbudują wspólne życie, że przeszłość pozostanie przeszłością i nie będzie miała żadnego znaczenia, jeśli tylko będą sobie ufać. Był taki przekonywujący!
Nic nie wskazywało na to, że okaże się despotą zakochanym w białku. Że zamknie ją w domu bez dostępu do telefonu, bo przecież mogłaby zadzwonić do rodzeństwa, a rozmowy międzykontynentalne kosztują majątek. A może po prostu bał się, że o wszystkim opowie starszemu bratu? Tych dwóch nigdy się nie lubiło, więc wydawało się to dość prawdopodobne. Wszystko tak bardzo się zmieniło…
Niespodziewanie jej twarz rozświetlił smutny, blady uśmiech, kiedy przypomniała sobie dzień, w którym się poznali. A właściwie noc; parną i gorącą letnią noc w samym sercu tętniącego życiem miasta. Kolejny wieczór nie różniący się od innych, które spędzała na domówkach, pijąc na umór i odpalając papierosa od papierosa. Ona też się zmieniła. Ale były z nich wtedy dzieciaki!

22 komentarze:

  1. Fajny rozdział ^^. Dałaś nam tym razem znowu poznać trochę Nicole. W sumie fajna sprawa z tymi zmiennymi perspektywami i scenkami. Na początku to było się dziwnie przestawić, ale przynajmniej poznajemy więcej postaci niż samą Ramonę (o której zresztą lubię czytać i ciekawam, jak dalej poprowadzisz jej losy).
    Perspektywa Nicole też wychodzi ci dobrze, choć ją samą znam na razie dużo mniej niż główną bohaterkę. Niemniej jednak, rzuciłaś na nią więcej światła i pokazałaś, jak to się stało, że w ogóle wyszła za takiego dupka. Bo kiedyś może faktycznie był inny, i dziewczyna, zaślepiona uczuciami, dała się omamić, a dopiero później ujawnił prawdziwe oblicze, a wtedy już było za późno. To niestety częsty schemat powtarzający się i w prawdziwym świecie, kiedy kobiety muszą tkwić w chorym związku i boją się go przerwać, bo pewnie nadal są zapatrzone w mężów i wierzą, że oni się jeszcze zmienią. Nicole pewnie też trudno jest dostrzec, że to nie ten sam Michael, którego kiedyś pokochała. No i gdy wyjeżdżała, pewnie jeszcze nie zdawała sobie sprawy, że upragniona dorosłość tak ją rozczaruje.
    To wszystko czyni ją postacią bardzo prawdziwą, bo przecież takich przypadków jest więcej, nawet nie tylko złych związków, ale samego rozczarowania prozą życia, gdy rzeczywistość okazuje się inna niż oczekiwania.
    Niemniej jednak, może w końcu się przełamie i odejdzie od tego faceta, i wróci do NY?
    Ogólnie rozdział mi się podobał. Był opisowy, a jak wiesz, kocham opisy. Więc się cieszyłam, widząc tyle opisów, przemyśleń i wgl. Zaiste, dobry kawałek tekstu ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bałam się, że taka zmiana perspektyw wprowadzi za dużo chaosu, ale chyba tak nie jest, bo widzę, że powoli zaczynacie się przyzwyczajać :D. Oprócz historii Ramony chciałam też opowiedzieć trochę o życiu jej rodzeństwa i innych bliskich (mniej lub bardziej) jej osób, bo każdy ma coś do pokazania :).
      U Nicole podjęcie decyzji w ważnych, "dorosłych" kwestiach jest o tyle trudniejsze, że wciąż jest jeszcze bardzo młoda (nie jest dużo starsza od Evelyn^^). Jej historia jest typowa i taka obyczajowa aż do bólu, ale nie mogłam się powstrzymać przed opowiedzeniem jej ;). Nie łatwo dostrzec wady Michaela, zwłaszcza, że czuje się w pewnym sensie wdzięczna za to, co dla niej zrobił w przeszłości...
      Na razie ma sporo rozterek, pewnie, że powinna odejść i rzucić to wszystko w diabły, ale to nie takie proste i ona nie zawsze chce robić to, co ja chcę, żeby zrobiła :P. Ale z pewnością wolałaby wrócić do NY, gdzie przynajmniej ma rodzinę, która pomogłaby jej w trudnych chwilach, a w Londynie nikogo poza Michaelem i Alexem...
      Cieszę się, że Ci się podobało :).

      Usuń
    2. No, ja się przyzwyczajam ^^. Początki były najdziwniejsze, jak weszłam pierwszy raz i byłam zszokowana tak krótkimi odcinkami i ogólnie tematyką. Ale cieszę się, że się nie ograniczasz do jednej postaci i pokazujesz też inne, lubię zmienne perspektywy.
      To ile Nicole ma teraz lat? Tak szybko wyszła za mąż? I jestem ciekawa, co on takiego zrobił dla niej w przeszłości, że teraz jest tak zaślepiona na jego wady ;P. I wgl jestem ciekawa, czy ona go rzuci i wróci do NY, czy nadal będzie tkwić w tym schemacie.
      A wgl masz wymyślone, w jakim kierunku ma zmierzać ta historia, czy to raczej taki spontan, że sobie powolutku dopisujesz kawałeczki i dopiero później nabiorą konkretnego kształtu?

      Usuń
    3. Cieszę się, że przebrnęłaś przez początek :).
      Nicole leci teraz 18. rok życia, za mąż jeszcze nie wyszła :P. O relacji z Michaelem będzie nie raz, a co zrobi... To pozostaje wciąż zagadką ;).

      Mam wymyślone mniej więcej, do jakiego etapu chcę dojść, ale to jest daleka, daleka przyszłość :). Coraz bardziej obawiam się, że przyjdzie mi to wszystko na większe części podzielić (2-3)... No i wszystko zależy od tego, ile opiszę wydarzeń "pomiędzy", bo trochę tego jest. Wielu bohaterów, wiele wątków i wiele interesujących historii :).

      Usuń
    4. To faktycznie bardzo młoda, tylko 2 lata starsza od Niebieskiej... Jednak też się wydaje dużo dojrzalsza od niej, wychowanie w różnych warunkach jednak robi swoje ^^.
      Heh, to skąd ty bierzesz tyle pomysłów, żeby aż tyle scenek opisywać? Zwłaszcza, że to opowiadanie autorskie, to trzeba się dużo bardziej wysilić niż przy ff. Wgl ile ich planujesz tak mniej więcej?

      Usuń
    5. Z pewnością duża w tym rola warunków, w jakich dorastała, ale nie bez znaczenia jest też to, że zaszła w ciążę i musiała podołać obowiązkom za tym idącym. Ale Nicole nie jest (i nigdy nie była) aż takim zbuntowanym (no, może trochę) dzieciakiem jak Ramona, więc jej trochę łatwiej się z tym pogodzić :).
      Pomysły same się tworzą, czasem bodźcem jest jakaś książka czy film, innym razem zasłyszana gdzieś historia czy fragment rozmowy... A później pisze się samo :).
      Trudno powiedzieć, ile tego będzie, bo sama nie do końca jestem w stanie przewidzieć, którą z dróg wybiorą bohaterowie... Na pewno Ramona i każdy z jej rodzeństwa zechce podzielić się swoją historią, do tego dochodzą rodzice i osoby poboczne, których będzie stosunkowo mało, ale jednak będą. Wiem tylko, na czym chcę zakończyć, choć nadal nie wiem, czy ma być happy end czy może jednak dramat ;).

      Usuń
    6. Jamie Grant akurat się z tobą nie zgodzę. W FF masz wszystko na tacy i musisz się do tego dostosować i uważać by nie odbiec za bardzo od tematyki. A w opowiadaniach autorskich cały świat jest twój i hulaj duszo piekła nie ma, w granicach rozsądku oczywiście. Więc gdy ja mam do wyboru machnąć ff lub zwykłe autorskie... wole to drugie.
      Ps. Na innym blogu twierdziłaś, że opowiadania autorskie są słabe... Szybko zmieniasz zdanie.

      Usuń
    7. W jednej i drugiej formie są trudności, bo zarówno budowa świata autorskiego jak i trzymanie się kanonu nie należą do łatwych zadań ;). Mimo wszystko uważam, że to, co jest w ff już zwykle było gdzieś w kanonie (choć może w nieco innej formie), a oryginalne historie płynące prosto od autora są o tyle ciekawe, że ilu jest autorów, tyle interesujących (mniej lub bardziej, ale to już kwestia indywidualna) spostrzeżeń :).

      Usuń
  2. Wspaniałe opowiadanie i bardzo mnie zaciekawiło. Będę wpadać. Pozdrawiam. Lena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo na te słowa i zapraszam :).

      Usuń
  3. Weszłam dzisiaj na tego bloga i bardzo mnie zaciekawił . Masz dziewczyno talent :3 Czekam na następny rozdział . ^^ : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i serdecznie zapraszam dalej :).

      Usuń
  4. Rozdział bez większej akcji, ale bardzo nastrojowy. Pełen uczuć, przemyśleń, nostalgii. Dobrze tak czasem się zatrzymać i wpaść w wir czyjejś nostalgicznej pisaniny. Dziękuję za tę chwilę wytchnienia.

    Pozdrawiam i zapraszam na rozdział 4. (Sinusoida-Emocji)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się wprowadzić Cię w spokojny i nostalgiczny nastrój :). Do zobaczenia w nowym roku :).

      Usuń
  5. Hejka.
    Ja, jak zwykle , nam tyły. Spokojny, opisowy rozdział. Takie też są potrzebne, możesz wziąć oddech przed następna akcją. Z jednym się zgadzam w stu procentach, a nawet więcej. Związek zawsze się zmienia. Po kilku latach to już nie to samo co na początku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, a jakie ja mam tyły u Ciebie, to dopiero jest poślizg :/. Ale nadrobię, obiecuję :).
      Cóż, oczywiście masz rację, że związek zawsze się zmienia i dotyczy to obu stron. Ale Nicole jest jeszcze młoda (i do tego zaangażowana w pierwszą poważną relację), odkrycie tej prawdy ma dopiero nadejść :).
      Cieszę się, że wciąż bywasz u mnie gościem :).

      Usuń
  6. Co prawda cały dzień mi zajęło zabranie się za czytanie Twojego bloga, ale wreszcie jestem. Tak to jest, że niby dni wolne, a i tak nie ma się na nic czasu...
    Przede wszystkim zaskoczyła mnie wielowątkowość tego opowiadania. Na początku trochę się gubiłam w postaciach i nie wiedziałam, kto jest kim. W końcu jednak powoli wszystko sobie ułożyłam (całe szczęście, że masz na blogu zakładkę, w której opisałaś poszczególnych bohaterów).
    Zazwyczaj czytam blogi o bardziej "spokojnej" tematyce. Muszę przyznać, że trochę zaszokował mnie opis życia wszystkich tych ludzi. Nie ma chyba nikogo, komu los naprawdę by sprzyjał. Wiadomo, że nie może zawsze być idealnie, ale to trochę smutne, że każdy członek rodziny ma jakieś problemy. Ale dla opowiadania to dobrze, przynajmniej jest ciekawie.
    Najbardziej podobają mi się rozdziały z udziałem Ramony. Dziewczyna zdecydowanie znajduje się w najgorszej sytuacji z całej swojej rodziny. Ja na jej miejscu już dawno bym nie wytrzymała. Nie wiem, czy miałabym w sobie tyle siły, żeby walczyć o przetrwanie. Wiadomo, że w więzieniach i poprawczakach dzieją się różne rzeczy - bójki, zabójstwa itd., ale mimo wszystko wydawało mi się zawsze, że nie ma tego aż tak wiele. Ty przedstawiasz wszystko w zupełnie inny sposób - miejsce, w którym znalazła się Ramona jest istnym piekłem.
    Oczywiście dodaję do linków i obserwowanych i czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło gościć Cię u siebie :).
      Oj, znam ten ból, a łudziłam się, że znajdę wolny czas, eeechh...

      Tego, że się pogubicie zawsze najbardziej się boję, ale mimo wszystko mam nadzieję, że w miarę rozwoju akcji każda z postaci zajmie należne sobie miejsce ;).
      Niestety, na tym etapie, na którym znajdują się teraz moje postacie jest sporo pecha, mroku i smutku, ale nie zawsze tak będzie, jeśli tylko uda im się wybrać odpowiednią drogę :).
      Naprawdę cieszę się, że Ramonę da się lubić, bo miewa ona zadziwiająco dużo irytujących cech :P. Czasem wydaje mi się, że ona ma w genotypie zapisanego pecha, ale chyba po prostu zbyt często dokonuje złych wyborów. I ma zadziwiającą zdolność pojawiania się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Dla Ciebie Spofford wydaje się piekłem, ale dla niej jest tylko kolejnym etapem w życiu i tak naprawdę niewiele różni się od codzienności, która otaczała ją na zewnątrz.

      Szczęśliwego Nowego Roku :).

      Usuń
  7. Uhuhu… Ktoś tu wprowadza mnóstwo nowych postaci, a powiązania między nimi jak na razie mnie przerastają. Może to dlatego, że niewiele rozdziałów zostało opublikowanych i jeszcze nie poczułam się jak część akcji, ale spokojnie, ja to zmienię!
    Kolejna niewinna ofiara nakręcanej spirali nienawiści postanowiła rozpocząć nowe życie, a na imię jej Nicole. Podoba mi się u Ciebie realizm. Bez lukru, bez tru laff, co mi udaje się strasznie rzadko, właściwie nigdy, ale niewiele osób miało się okazję o tym przekonać…
    Ciekawi mnie, co dalej z Nicole, bo prawda jest taka, że zwyczajne życie jest najciekawsze, gdyż nigdy nie wiadomo, co się wydarzy… Mam tylko nadzieję, że ktoś pewnego pięknego dnia niechcący wykastruje tego ćpunka, przez którego wiele nacierpiała. Tak sobie – dla równowagi w przyrodzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że spory chaos jest właśnie przez te krótkie fragmenty i dwutygodniową przerwę w publikowaniu - ale naprawdę bardzo nie chcę Wam serwować tasiemcowo długich rozdziałów. Mam nadzieję, że później nie będzie już tak strasznie... ;)
      Mark Twain kiedyś powiedział, że "Prawda jest dziwniejsza od fikcji, bo fikcja musi być prawdopodobna, prawda - nie" :).
      Nicole ma teraz do podjęcia nie lada decyzję, bo z jednej strony widzi swój błąd i to, jak Michael się zmienił, ale z drugiej strony kompletnie nie ma pomysłu, co mogłaby ze sobą zrobić. Każdy kij ma dwa końce ;). A może jednak się chajtnie? :P
      Oh, to by było za piękne, żeby mogło być prawdziwe, ale uwierz, sama z chęcią bym to zrobiła :D.

      Usuń
  8. Nie ma w życiu łatwo- to fakt i muszę to przyznać. Ale skoro Michael tak ją traktuje to dlaczego nie weźmie dziecka i nie ucieknie? Dlaczego pozwala by tak ją traktował i nic z tym nie robi? W sen sposób synowi nie pomoże! Im dłużej będzie trwała w tym związku tym gorzej dla niej i dziecka. Jest jak w izolatce, a tak się przecież nie da żyć. Skoro tęskni- niech wyjedzie. Dziwi i odpycha mnie reakcja jej ojca. Uciekł tak po prostu bez pożegnania? jak można wyjechać tak po prostu i nie dawać znaku życia. Dzieci powinny być najważniejsze, więc dlaczego z nich zrezygnował? Dlaczego w jego domu nie było dla nich miejsca? Dziwne to wszystko.. No i więzienie. Ciekawa jestem za, co siedzi i jak historia Nicoli ma się do Ramony. Jest w tym jakieś powiązanie?
    Lecę do następnej, może uda mi się nadrobić pozostałe dwa rozdziały;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, też mam chwilami ochotę nią potrząsnąć... Ale z drugiej strony ma pewne powody, Michael zabezpieczył się z każdej strony.
      Widzę, że przyjmujesz punkt widzenia Nicole z tym odejściem ojca - to dobrze. Później spróbuję sprawić, żebyś spojrzała na to z innej strony, mam nadzieję, że się uda ;).
      Oczywiście, że jest powiązanie - każdy wątek łączy się z innym, choć niektórych relacji jeszcze po prostu nie widać. Ale wszystko się stopniowo wyjaśni, obiecuję :).

      Usuń

Pamiętaj, żeby zostawić pod komentarzem link zwrotny.
Jeśli masz zamiar tylko zareklamować swojego bloga, zapraszam do zakładki spamownik.
Krytykę przyjmę z wdzięcznością.