Nie wiedziała, ile czasu leżała nieruchomo, wpatrując się w ciemny sufit, ale i tak nie miała zamiaru zasnąć. Sen nie był bezpieczny, już nie. Poza tym najpierw musiała zrobić to, co powinna już dawno – zorganizować sobie broń. Co za idiotka z niej, że jeszcze tego nie ogarnęła. No i przydałoby się coś ostrego, bo już zaczynały ją swędzieć przeguby.
Chwilę nasłuchiwała, ale dookoła panowała doskonała, nocna cisza. Nawet oddech Nath był miarowy i spokojny. Ramona policzyła do sześćdziesięciu, po czym dotknęła stopami zimnej posadzki i ostrożnie wstała. Usiadła pod drzwiami celi, znów zamieniając się w słuch, ale z zewnątrz nie dobiegały żadne odgłosy. Westchnęła, zbierając w sobie odwagę, po czym wyjęła z lewej kieszeni szczoteczkę do zębów. Skrzywiła się, kiedy w nozdrza uderzył ją znienawidzony zapach fluoru, który serwowali im dwa razy w tygodniu. Przytknęła koniec przedmiotu do betonowej podłogi i zaczęła go ostrzyć, przerywając za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że rozlega się jakiś dźwięk.
Z początku pracowała powoli, uważnie nasłuchując i starając się robić jak najmniej hałasu. Jednak było późno, a posługiwanie się lewą ręką należało do uciążliwych i czasochłonnych, więc jeśli chciała zdążyć przed porankiem, potrzebowała się spieszyć. Jedno wiedziała na pewno – nie mogła znów pozostać bez ochrony. A skoro straciła tutaj wszystkich przyjaciół i kontakty, musiała sobie sama poradzić.
Pomyślała o ojcu, który tak jak ona siedział teraz w więzieniu. Czy już spał? A może leżał tylko na twardym łóżku, wpatrując się w kraty? Czy udało mu się być na szczycie, czy musiał walczyć? Czy myślał o niej? Czy wiedział, jak bardzo tęskniła, jak bardzo liczyła na jego powrót? Dlaczego odszedł, dlaczego wybrał życie bez nich, choć mówił, że kocha? Czy to matka go do tego zmusiła, czy chodziło jeszcze o coś innego? Tyle pytań, na które nie potrafiła odpowiedzieć… Czy widzą z okien ten sam księżyc?
Nath poruszyła się na łóżku i Ramona zamarła, wstrzymując oddech. Współlokatorka jęknęła, po czym usiadła, przecierając oczy. Chwilę później wstała, wyciągnęła coś z kieszeni rzuconych na podłogę spodni i usiadła pod ścianą obok Ramony. Odpaliła papierosa, jego czubek rozjarzył się na pomarańczowo w granatowej ciemności. Zaciągnęła się i podała dziewczynie.
– Co ty tak hałasujesz, Mała?
Ramona wzruszyła ramionami i wciągnęła dym do płuc. Nie zakaszlała, choć drapało ją w gardle. Tak dawno nie paliła… Ostatni raz jeszcze przed tym całym cyrkiem, na spacerniaku z Ravi i resztą czarnych dziewczyn. Szybko zamrugała, żeby odegnać ten obraz; ostatnio obiło jej się o uszy, że podobno mentorka popełniła samobójstwo.
Położyła niedokończoną mojkę na podłodze i spojrzała na Nathalie. Dziewczyna oparła głowę o ścianę i znów gładziła się po brzuchu w ten irytujący sposób, w jaki robią to wszystkie przyszłe matki. Włosy miała potargane, w świetle księżyca wyglądały na prawie rude. Pochwyciła spojrzenie Ramony i uśmiechnęła się blado.
– Co jest? – spytała cicho, chwytając ją za zdrową dłoń i kładąc na wysokości swojego pępka. – Czujesz?
Ramona prawie podskoczyła, gdy dziecko ledwie wyczuwalnie poruszyło się pod jej dotykiem. To wrażenie było… dziwne. Takie trochę nierzeczywiste. Nie mogła sobie wyobrazić, że w środku człowieka może rosnąć inny, mniejszy.
– Chłopak – powiedziała Nath, biorąc od niej papierosa. – Josh.
– Urodzi się… tutaj?
– Oby nie. – Nathalie wzruszyła ramionami. – Ale nie wiem, jak to będzie. Muszę trzymać się z dala od kłopotów, to może do sierpnia wyląduję za bramą.
– Za co garujesz?
– Takie tam… Flaszka by się przydała, co nie? Stara mnie sprzedała. Zadzwoniła po gliny, wiesz, bo ją zaczęłam wkurwiać. Ja tam swoje wiem, chciała po prostu pozbyć się mnie z chaty, to im nagadała, że niby ją tłukę i w ogóle. Bo wiesz, ten jej gach się na mnie gapił zamiast na nią. Ale podobał mi się. – Roześmiała się nerwowo, gasząc papierosa o posadzkę. – A co z tobą?
– Eee… Taki tam zakład… Znaczy… W budzie założyłam się z chłopakami, że buchnę takiej jednej belferce portfel… I, kurwa, nawet nie zdążyłam, zanim mnie złapała… Przejebane. Jak mam się teraz tam pokazać? – Zakończyła, po czym dodała ciszej: – Jak mam się gdziekolwiek pokazać?
– Ech, Mała, nie jest tak źle.
– Jest – zabrzmiało to żałośnie i Ramona poczuła, że znów zbiera jej się na płacz. Czy mogła zaufać Nathalie?
Współlokatorka wstała się wysikać, a wracając, znów wyciągnęła coś z kieszeni dziennych spodni. Usiadła na poprzednim miejscu, podając Ramonie niewielki, zimny przedmiot.
Dziewczyna przyjrzała mu się ze zdziwieniem. Żyletka, mała przyjaciółka. Po tylu dniach znów dotykała jej gładkiej faktury, ostrych krawędzi. Była nieco wyszczerbiona, ale to nie powinno w niczym przeszkadzać. Tylko czy mogła użyć jej teraz? Czy mogła się zdradzić?
Z dylematu wybawiła ją Nath, biorąc od niej przedmiot i przykładając go do swojego nadgarstka. Ramona obserwowała, jak w nikłym świetle księżyca na przegubie dziewczyny pojawiają się kropelki krwi, lśniące niczym ciemne, małe rubiny. Nathalie oparła głowę o zimną ścianę, po czym westchnęła z ulgą, oddając żyletkę.
Ramona spojrzała na przedmiot z mieszaniną strachu i ekscytacji. Teraz była jej kolej. Współlokatorka obserwowała ją spod półprzymkniętych powiek, leniwie wysysając krew z przytkniętego do ust nadgarstka. Tutaj nitki stanowiły wartość niemal dorównującą pieniądzom i przemocy. Każdy, kto chciał coś znaczyć, prędzej czy później zaczynał to rozumieć.
Ramona nie była wyjątkiem, szybko się uczyła. Poruszanie prawą dłonią wciąż sprawiało trudność przez unieruchomiony łokieć i połowę przedramienia, ale mimo to spróbowała dotknąć palcami wnętrza lewego nadgarstka. Rany sprzed wariatkowa już się prawie całkiem zagoiły, zostawiając podłużne, wypukłe blizny. Niektóre były ledwie wyczuwalne, pewnie te od żyletki. Inne, grubsze i jakby poszarpane, z pewnością zostawiła mojka, którą na samym początku dostała od Ravi, długopis owinięty kawałkiem metalowej sprężyny. Idiotyczne, ale działało.
Westchnęła, przekładając żyletkę do prawej dłoni. Czuła, że zdrętwiały jej palce, ale jak zwykle wystarczyło nimi tylko chwilę poruszać, aby wrażenie minęło. Nie wiedziała, czy to jest możliwe, ale zdawało jej się, że przy tym przemieszczają się kości w denerwująco powoli zrastającym się łokciu.
Pamiętała, żeby nie ciąć się wzdłuż ręki, jeśli nie chciała się zabić, więc przycisnęła żyletkę do skóry, po czym pociągnęła ją w poprzek nadgarstka. Zacisnęła zęby, żeby nie krzyknąć, ale mimo to z jej ust wydobył się cichy syk. Już zapomniała o tym specyficznym rodzaju bólu, o krwi, która spływała po dłoni, łaskocząc. O bólu, który jednocześnie przynosił ulgę, sprawiał, że wszystkie problemy wydawały się błahe i nieważne. Ale ekstaza, jaką niósł ze sobą, była warta chwilowego cierpienia, warta blizn, które nadawały człowiekowi wartość.
Ramona przymknęła oczy i usiadła wygodniej. Miała ochotę wstać i ruszyć przed siebie, poczuć na twarzy wiatr, wdychać zapach wolności. Pragnęła możliwości podejmowania decyzji, ucieczki, pootwieranych na oścież bram. Zamknięta w czterech ścianach zaczynała się dusić, ciężkie powietrze napierało ze wszystkich stron, nie pozwalając na ruch, utrudniając myślenie.
Brakowało jej też zwykłego w domu rodzinnym harmidru i towarzystwa. W dzień jeszcze nie było tak źle, kiedy chodziła na lekcje lub spędzała czas wolny w pokoju pełnym współwięźniarek, ale nocą czuła się samotna jak nigdy. Łóżko, zbyt wąskie i miękkie, aby można w nim wygodnie spać, było zimne, puste, obce, kiedy nie miała obok siebie sióstr i braci. Cisza, panująca dookoła, wzbudzała lęki, których nigdy nie doświadczała w małym, zatłoczonym pokoiku. Jedynie czasem światła karetki migające w okiennych kratach zdawały się łączyć ją z dawnym życiem, ze światem, który znała.
Nath poruszyła się, po czym niezdarnie objęła Ramonę, kładąc rękę na jej barkach. Dziewczyna miała ochotę się przytulić, ale to chyba nie zostałoby dobrze przyjęte.
– Nie chcę poranka – szepnęła zamiast tego. Głos miała zachrypnięty, jak po długim nocnym chlaniu.
– Boisz się?
– Nie. Ja niczego się nie boję. Ale… Layla… No wiesz…
– Yhm. Wiesz, garowałyśmy już kiedyś razem. W jednym pokoju nawet. – Dziewczyna pokręciła głową.
– Nie jesteś tu pierwszy raz…
– Nie. Za każdym razem stara mnie tu wysyłała, żebym zeszła jej z drogi. No, poza pierwszym, wtedy za giganta mnie wsadzili. Prawie rok mnie nie było.
– Przynajmniej cię szukali…
– Wiesz, wolałabym, żeby nie szukali. Mogłabym robić to, co chcę i nikt nie dyszałby mi w kark.
– Po której ty w ogóle stronie jesteś? – Ramona zrzuciła rękę Nath ze swoich barków, kiedy dotarło do niej, jak długo współlokatorka zna Laylę.
– Tu nie ma stron, Mała. Tu każdy chce przeżyć.
– Nie wszystkim się udaje…
– Przyzwyczaj się. Śmierć Ravi niczego cię nie nauczyła?
– Skąd…
– Wszyscy wiedzą, jakie są układy. – Nathalie przerwała jej, wzruszając ramionami.
– Ale… Ona nie musiała umierać…
– Oj, nie bądź dzieciakiem!
Ramona zamilkła, zawstydzona. Dziewczyna znów ją objęła, łagodniejąc:
– Ech, Mała…
I wtedy ją pocałowała.
* * *
Nicole siedziała jak na szpilkach. Przezornie nawet zawczasu postawiła sól przed Michaelem, bo sypał ją do wszystkiego. Dzielił ich kuchenny stół i dziewczyna obserwowała, jak mężczyzna upija łyk piwa, po czym ociera usta dłonią, wciąż wpatrzony w ekran telewizora. Nie rozumiała, po co oglądał powtórkę meczu, który widział wczoraj na żywo na Wembley i znał już wynik, ale nie chciała mu przeszkadzać. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy pragnęła poruszyć temat nurtujący ją od paru dni. Jeśli będzie miał dobry humor, chętniej się zgodzi. Miała tylko nadzieję, że sama odważy się na ten krok.
Od rana nie mogła nic przełknąć i teraz również jedynie grzebała widelcem w swojej sałatce, w myślach układając możliwy przebieg rozmowy. Odkąd Michael wrócił, próbowała wyczuć jego humor, ale nie było to wcale takie proste przed obiadem, kiedy czuł głód i zmęczenie wczorajszym szlajaniem się po mieście z kumplami.
Spojrzała na jasną czuprynę Alexa bawiącego się swoimi plastikowymi dinozaurami na podłodze. Gdyby to od niej zależało, pozwoliłaby, aby jego włosy jeszcze trochę urosły, ale Michael uważał, że tak noszą się tylko brudni hipisi. Po prawdzie Nicole nie miałaby nic przeciwko, gdyby ich syn został kiedyś hipisem. Żałowała, że miała w tym układzie tak mało do powiedzenia.
Zauważyła, że Michael skończył już swój kawałek pieczeni i odłożył sztućce na brzeg talerza, więc cicho podniosła się z miejsca, aby pozbierać naczynia. Kiedy stanęła obok mężczyzny, dolewając zimnego piwa do kufla, objął jej talię jedną ręką, jakby od niechcenia. Powstrzymała się przed wzdrygnięciem, a to uczucie zaskoczyło ją do tego stopnia, że o mało nie rozlała trunku na obrus. Michael spojrzał na nią gniewnie i miała ochotę schować się w kąt przed tym wzrokiem i już nigdy nie wychodzić. Nie znosiła uczucia, że sprawia mu zawód. Całe życie nie potrafiła spełnić niczyich oczekiwań i to było dość dołujące.
Westchnęła w duchu, po czym uśmiechnęła się, widząc, jak mężczyzna z czułością przytula Alexa ładującego mu się na kolana. Niezależnie od tego, w jaki sposób Michael traktował ją, syna kochał ponad wszystko. Nawet, jeśli czasem na niego krzyczał, nigdy go nie uderzył i nie wierzyła, że byłby zdolny to zrobić. W końcu to on tak bardzo pragnął dziecka, że rzuciłby ją, gdyby… gdyby nie pozwoliła się wtedy urodzić małemu...
Mecz dobiegł końca, Anglia rozgromiła Meksyk dwa do zera. To wprawiło Michaela w dobry nastrój, choć już pozbawiony wczorajszej euforii, kiedy wrócił do domu tak pijany, że ledwo udało jej się położyć go do łóżka.
Podniosła się, żeby pozmywać naczynia, a kiedy stanęła przed zlewem, poczuła, jak Michael obejmuje ją w pasie, a Alex kładzie lepkie dłonie na jej szyi. Zakręciła wodę i odwróciła się w ich stronę, wtulając w swoich facetów. Dziecięcy, słodki zapach synka mieszał się z intensywną wonią wody toaletowej Michaela i w takich chwilach czuła, że wszystko było dobrze, tak, jak powinno być zawsze.
Zebrała w sobie całą odwagę, bo lepsza okazja mogła nie prędko się trafić.
– Michael…
– Hmmm? – wymruczał z twarzą w jej rozpuszczonych włosach, bo takie lubił najbardziej.
– Czy myślisz… Co myślisz… – Wzięła głęboki oddech, a Michael odsunął się i spojrzał na nią uważnie. – Gdyby posłać Alexa do przedszkola? – wypaliła, ale zamiast poczuć lekkość zrzucenia z siebie ciężaru, miała wrażenie, że coś zaczyna ją przygniatać.
– Idź do pokoju – rzucił Michael do synka, stawiając go na ziemi.
– Ale… – Chłopiec próbował zaprotestować, uwieszając się na udzie Nicole.
Pogłaskała go po włosach.
– Już!
Wyprowadził malca z kuchni, po czym dokładnie zamknął za nim drzwi. Wyglądał na spokojnego i opanowanego, jednak dziewczyna wiedziała, że to zwykle nie wróżyło niczego dobrego. Pomimo dręczącego go kaca był jak zawsze nienagannie ubrany, ale jego oddech śmierdział piwem. Pożałowała, że w ogóle przyszedł jej do głowy tak głupi pomysł.
– Więc mówisz, że chciałabyś pozbyć się małego z domu, tak?
– Ja nie… – urwała pod jego groźnym spojrzeniem. Lepiej było pozwolić mu skończyć.
– Chciałabyś, żeby zniszczyli tam dzieciaka, tak? Żeby bezustannie chorował, przynosił wszy i inne robactwo? – Wzdrygnął się i kontynuował: – Żeby nauczyli go przeklinania i sprzeciwiania się rodzicom? Jak myślisz, gdzie nabierze odpowiednich odruchów, będąc z kochającą rodziną czy w bezosobowym ośrodku, do którego matka go oddaje, bo jej się znudził?
– To nie…
– Milcz, nie pozwoliłem ci mówić. Jak śmiesz w ogóle myśleć o czymś takim? Czy brakuje mu tutaj czegoś? Jedzenia, ubrań, zabawek?
Zamilkł i chwycił ją za nadgarstki. Mimowolnie się skrzywiła, czując ból.
– A może – wysyczał – masz kogoś na boku, co? Kto to jest? Kto to, kurwa, jest?!
– Nikt – szepnęła. – Nie ma nikogo. Tylko ty. Michael, to boli…
– Zaraz cię dopiero będzie bolało! Mogłem się domyślić! – prychnął. – Od samego początku zachowywałaś się jak tania dziwka.
Tego było dla niej za wiele, poczuła, jak łzy zaczynają płynąć po jej policzkach. Spróbowała wyrwać się z jego uścisku, ale Michael trzymał mocno, a w odpowiedzi na tę niezdarną próbę tylko przygniótł ją mocniej do szafki kuchennej.
Nagle cofnął się, jakby coś sobie przypomniał. Zacisnął pięści i oddychał ciężko, opierając się o stół.
– Michael. – Nicole zaczęła cicho, postanawiając podjąć jeszcze jedną próbę. – Chodzi o to, że… Alex powinien mieć kontakt z rówieśnikami… Z innymi dziećmi. Uczyć się czegoś. Nowych gier, zabaw, samodzielności...
– Idiotka! – prychnął. – Co oni mogą mu dać, czego ty nie możesz? Kurwa, przecież po coś siedzisz w domu!
– To nie jest to samo. – Nagle się zdenerwowała: – Och, nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor! Powinieneś chcieć dla niego jak najlepiej! Co ja mu mogę dać więcej ponad to, co teraz?
– To się wysil – wysyczał, znów do niej podchodząc. – Chcesz, żeby miał kontakt z innymi dzieciakami? Proszę bardzo, niech ci będzie, sprawimy mu rodzeństwo, choćby zaraz.
Nicole zamarła, wstrzymując oddech. Widziała cień szaleństwa w jego oczach, ale wciąż jej nie uderzył, więc czuła się zdezorientowana. Więcej dzieci… z nim? Więcej dzieci w ogóle? Znów przechodzić przez ten cały cyrk z ciążą, z porodem? Kochała Alexa bardziej niż kogokolwiek, ale nijak nie mogła sobie wyobrazić kolejnego malca w domu takim jak ten. Czy naprawdę tego Michael od niej oczekiwał? Że rzuci szkołę, wyjedzie z nim do obcego kraju, będzie siedzieć zamknięta w mieszkaniu i opiekować się ich dziećmi? Co będzie następne?
– Swoją drogą – Michael zmierzył ją krytycznym wzrokiem od stóp do głów – musisz trochę schudnąć przed ślubem.
O mało nie zachłysnęła się własną śliną.
– ŚLUB? Jaki ślub?
– Nasz ślub. Za trochę ponad dwa tygodnie – powiedział jakby od niechcenia, wyciągając z lodówki Heinekena i przelewając go do szklanki. – Wszystko już załatwione. Akurat będziesz po urodzinach. Vesna przyjedzie w weekend, pomoże ci wybrać sukienkę. I jakiś smoking dla Alexa. Jutro idziemy podpisać resztę papierów.
Zamilkł, pociągając łyk trunku. To nie mogła być prawda. Nie byłby zdolny do zrobienia czegoś takiego bez jej wiedzy i zgody, prawda? Przecież nawet nie przyjęła jego zaręczyn!
Dwa tygodnie, tuż po jej osiemnastych urodzinach. I jak miała się z tego wykręcić? Nie mogła nawet nikogo poprosić o pomoc, bo rodzina była daleko, a jedyne osoby, które tutaj znała, to kumple Michaela i kilku sąsiadów. Gdyby chociaż miała pracę! A tymczasem dała się namówić na totalnie niekorzystny dla niej układ chyba tylko dlatego, że wydawało się to łatwiejsze niż chodzenie do szkoły, niż dorosłe życie harując od dziewiątej do piątej. Nie mogła sobie wybaczyć, że była aż tak głupia i naiwna. I dokąd miała uciec? Z czym miała uciec, kiedy tutaj nic nie należało tak naprawdę do niej? Zamieszkać w kartonie pod London Bridge? Jaką przyszłość mogła zapewnić Alexowi?
Już dawno nie czuła się aż tak bezsilna. Przywykła do działania, brania losu w swoje ręce, a nie biernego czekania na to, co się wydarzy niczym bydło na rzeź. Dlaczego więc teraz nie była w stanie nic zrobić? Dlaczego się bała, choć robiła w życiu już bardziej niebezpieczne rzeczy niż rzucenie chłopaka, który najwyraźniej zwariował? Jakim cudem wpadła w tryby tej machiny, której nie potrafiła zatrzymać?
Michael dopił resztkę piwa, postawił szklankę na stole i podszedł do Nicole.
– Moja młoda żona – wyszeptał, przytulając ją i całując w czubek głowy.
Miała ochotę rozorać mu twarz paznokciami.
Przeczytałam :).
OdpowiedzUsuńFaktycznie, coraz dłuższe odcinki ci wychodzą. Pierwsze były krótkie niczym kwitki z pralni, ale teraz piszesz je znacznie dłuższe. No i masz więcej opisów <333.
Podobał mi się opis nocy Ramony. Szkoda tylko, że Nathalie stara się zdobyć jej zaufanie w niecnych celach, że jest taka miła tylko po to, by ją potem wystawić. To dość podłe. Nie oszczędzasz swojej bohaterki, ciągle dostaje od życia w kość, nie dość, że jest w zamknięciu, nie wiadomo, na jak długo, to jeszcze ciągle ma pecha do ludzi i nie ma tam nikogo bliskiego. Faktycznie może tak jest, że tam każdy walczy o przetrwanie, że to jest takie miejsce kompletnie oderwane od zwykłego świata, za którym zresztą dziewczyna chyba tęskni, tak jak tęskni za rodziną, bo w którymś momencie zastanawiała się, co czuł obecnie jej ojciec, także zamknięty. Wgl tak sobie myślę, że sporo członków tej rodziny ma pechowe życie.
Podobał mi się ten opis cięcia się. Uważam, że idealnie oddałaś istotę tej czynności, to uczucie, które jej towarzyszy. Było to bardzo wiarygodne i całkowicie mnie przekonało. Emocje Ramony były bardzo prawdziwe. Wgl skąd wytrzasnęłaś nazwę nitki? Niezła, pasuje :P.
Przy okazji też się nieco więcej dowiedzieliśmy o bohaterkach, np. to, za co tam trafiły ;).
Rozmowa bohaterek także mi się podobała, przez co tym bardziej szkoda, że kryje się za tym fałsz.
Żal mi także Nicole. Michael to kawał gnoja, który traktuje swoją kobietę jak nic nie warte ścierwo. Niby zależy mu na dziecku, ale co z tego, skoro kompletnie nie ma szacunku do jego matki. I ciekawe, po co chce się z nią ożenić, chyba tylko po to, by już kompletnie pozbawić ją wszelkiej wolności i czerpać przyjemność z dominowania nad nią. Mam nadzieję, że dziewczyna uwolni się z tego chorego układu, bo na ten moment jej przyszłość rysuje się w zdecydowanie nieciekawych barwach, i pewnie momentami żałuje, że dała się w to wciągnąć, że pozwoliła się omotać, zapewne ulegając przelotnemu zauroczeniu.
Serio nie oszczędzasz postaci ^^. Ale w sumie ciekawie się czyta o tych wszystkich problemach, patologiach i chorych relacjach. To dużo ciekawsze niż lukrowane sielanki, które w większości przypadków mnie nudzą -,-.
Czekam na kolejny odcinek ^^.
O, jak szybko dziś z komentarzem :).
UsuńOj, bo ja nie lubię długich rozdziałów, teraz w sumie je łączę trochę w porównaniu z pierwszymi, to tak się rozrastają jakoś :P.
Cóż, więzienne życie, nikt nie mówił, że będzie łatwo (no dobra, nikt też nie mówił, że będzie tak trudno, ale ciii xD).
Takie było założenie, żeby każdy z członków najbliższej rodziny (bo chodzi głównie o rodziców i rodzeństwo) miał pecha i jakieś swoje problemy, dlatego też zdecydowałam się jednak opowiedzieć każdą z historii :).
Cieszę się, że uważasz, że wyszło wiarygodnie z tym cięciem się, bo nie łatwo pisać o czymś, czego się dobrze nie zna (noale risercz xD). Nitki też z riserczu, z jakiegoś artykułu, gdzie dziewczyny właśnie cięły się w poprawczakach, o ile dobrze pamiętam, ale czytałam to baaardzo dawno temu (tak, wynotowuję co ciekawsze rzeczy z tego, co czytam / oglądam / obserwuję :P).
Ja wiem, już się nie mogłaś doczekać, żeby się dowiedzieć, za co Ramona garuje, co nie? xD
Nicole młoda i głupia była no xD, Teraz żałuje, ale raczej nie ma dużego pola do popisu, żeby się z tego wykaraskać :P. Michael... trochę pokręcony charakter ma :P.
A co mam ich oszczędzać, niech sobie radzą z przeciwnościami losu xD. Przynajmniej na razie :).
Dzięki za komentarz :). Kolejny rozdział pewnie za miesiąc, tak myślę :P.
Akurat odświeżyłam obserwowane i mi wyskoczyło :P.
UsuńNo w sumie to ciekawe, te historie ^^. Zresztą wiesz, jak ja nie lubię, kiedy jest za dużo sielanki i ckliwych historyjek, wolę, kiedy jednak są jakieś problemy, komplikacje, skrzywienia...Ale podziwiać, że tak dokładnie wymyśliłaś tę rodzinę i problemy każdego z jej członków.
Ja trochę znam, ale uważam, że wyszło wiarygodnie. W sumie pasują takie rzeczy do położenia Ramony. Nawet bym się dziwiła, gdyby tam dzieciaki tego nie robiły.
Noo, byłam bardzo ciekawa, bo nigdy tego nie przybliżałaś ^^. Ale za taką rzecz już by ją posadzili?
Michael to kawał luja i buca. Nie lubię tej postaci, ja w ogóle nie znoszę mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet i zachowują się w taki sposób. A Nicole musiałaby mieć dużo samozaparcia, by wyjść z tego chorego układu i np. uciec. Wgl ona chyba jest nieco podobna do mojej Alex? Tyle, że Alex uciska i ogranicza babka, a twoją Nicole jej facet. Ale obie tak samo tylko myślą o oderwaniu się, ale nie robią nic w kierunku tego, by faktycznie coś zmienić.
Też nie lubię oszczędzać swoich postaci ^^.
No, jak będzie, to wpadnę ;).
Synchronizacja xD.
UsuńDziękuję i cieszę się, że Ci się dobrze czyta :). Chociaż chwilami aż mi żal, że tyle mają problemów... ;)
Typowe dla poprawczaka, autodestrukcja, żeby coś znaczyć, cóż za ironia świata :).
U Ramony to jest tylko część prawdy, że tak powiem, ale nie musi się od razu do wszystkiego przyznawać ^^. Ale po prawdzie tak, taka rzecz też już by w zupełności wystarczyła, żeby na parę dni dzieciaka posadzić, zwłaszcza jeśli ktoś wniósłby oskarżenie ;).
Ale Michael jej nie nienawidzi xD. On jest po prostu, hmm, trochę pokręcony xD.
Nie porównywałabym Nicole z Alex jednak :P. Nicole jednak w przeszłości raczej była nieźle zbuntowana (co widać w jej wspomnieniach :P) i tylko urodzenie dziecka jakoś ją wplątało w dziwny układ :P. Poza tym kto powiedział, że ona nic nie robi, żeby się od tego uwolnić? xD
Czasem tak właśnie jest. Wystarczy mały gest sympatii, wtedy kiedy go potrzebujesz. A ktoś, kto ma niecne plany wykorzysta Twoją naiwność.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza takich miejscach jak poprawczak, gdzie jest się samotnym jak nigdzie indziej i nie wiadomo, komu można ufać ;).
UsuńPodobało mi sie. Chyba lubie, jak jest mniej wątków,a bardziej obszernych. Zacznę od drugiej czesci, poniewaz Micheal wkurzył mnie chyba jeszcze bardziej niz zwykle. Az trudno uwierzyć, ze kiedyś potrafił zachowywać sie w sposob az tak opiekuńczy. I wlasciwie czasem ma jeszcze takie odruchy,ale niestety złe przyzwyczajenia i cechy wychodzą z niego obecnie częściej. To z jego strony raczej chęć posiadania niz cos podobnego do milosci... Szczerze mowiac, mam nadzieje,ze dziewczyna znajdzie w sobie sile,źeby wrócić do Stanów, choc z drugiej strony skąd weźmie na to kasę? Powinna juz wczesniej próbować sie z tego wybrać... Metody wychowawcze jej ...przyszłego męża sa praie tak samo tragiczne jak traktowanie przyszłej zony, szkoda slow. Co do fragmentu z Ramona, ta. Nathalie jest dwulicowa,jak nie wiem. Ohnosi sie wrażenie, ze trzynastolatka jest dla niej bliska,ale z drugiej strony sadzać po poprzednim poście,walczy po stronie Layli.ponadto na bardzo nie potrafię zrozumieć, co jest oczyszczajacego w cięciu sie, ale rozumiem,ze Ramona jest tak naprawde szalenie bezbronna, potrzebuje po prostu milosci. To dziecko, ktore w zamierzeniu powinno dorosnąć juz kilka lat wczesniej, a nie potrafi, bo to jescze ni czas. W zwiazku z czy, elasciwie w jakimś sensie wiezienie dla niej jest wybawieniem,choc ona tego nie widzi. Tęskni za domem, w którym nie miała własnego kata, poniewaz to jest jej bliższe, warunki więzienia w jakimś sensie obiektywnie sa lepsze,ale nie dla niej... Ten kontrast tutaj cholernie mnie dobił, ona naprawde chce wrócić do tłoku, bo tok jest jej kochany tłok, jej roddźenstwo, jej życie..Sowja droga nie sadze,zeby zamykano w poprawczaku za próbę kradzieży portfela, ale ok. Generalnie notka świetna, podoba mi sie sposob, w jaki piszesz, kontrasty, wielowatkowosc, gra na uczuciach... Zaprszam na zapiski-condawiramurs na nowosc
OdpowiedzUsuńCóż, wątków będzie zawsze dużo, taka konwencja ;).
UsuńMichael... No, Michael jest po prostu Michaelem :P. A Nicole nie bardzo ma jak uciec z tego układu, facet zadbał o wszystko ;).
Nathalie po prostu zachowuje się zgodnie z duchem poprawczaka, co tu więcej mówić :D. Cięcie się to taki sam nałóg jak papierosy, alkohol czy narkotyki, więc pewnie tak samo próżno doszukiwać się w tym sensu ;).
Bardzo dobre spostrzeżenia zarówno z Michaelem, jak i z Ramoną. Na skali między dorosłością a dziecinnością ona balansuje raz z jednej, raz z drugiej strony, przeskakując środek. To, co jest dla niej dobre, pojmuje względnie i wybiórczo ;).
Kradzież portfela to tylko fragment historii, za co trafiła do Spofford, może jeszcze kiedyś się przyzna :D.
Ok,to dobrze, bonie wierzę,żeby za próbę kradzieży można było kogoś do poprawczaka wsadzić.mimo wszystko liczę na to,że Nicole znajdzie jakąś lukę xDNathalie idzie po najłatwiejszej linii oporu po prostu:/zapraszam na nowość odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com
UsuńNicole się stara, wierz mi xD. Nathalie... cóż, po prostu próbuje przeżyć jak najdłużej :P.
UsuńHej! Z góry bardzo przepraszam, że tu, ale chciałam by wiadomość została przeczytana jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńMusiałam chwilowo "zawiesić" Poziom Krytyki. Ma on włączoną opcję oglądania tylko przez zaproszonych widzów. Nie potrwa to zbyt długo, jednak chciałam uprzedzić, żeby później nie było zdziwienia i rezygnowania z recenzji itp.
Jeśli chcesz żebym umożliwiła Ci oglądanie bloga już teraz wyślij mi maila ze swoim adresem na ten adres: poziom-krytyki@wp.pl
Pozdrawiam i przepraszam za kłopot!
http://poziom-krytyki.blogspot.com/
Ok, dzięki wielkie za wiadomość, wobec tego cierpliwie poczekam, aż się wszystko poukłada :).
UsuńPozdrowienia ;)
Pierwsza część rozdziału wygrała wszystko. :D Tak jakoś zauważyłam, że coraz częściej w opowiadaniach blogowych pojawia się motyw cięcia... Żyletki są wszędzie, czy tylko mi się tak dziwnie wydaje? Widzę, że to, co lubiłam w Twoim stylu, nadal jest obecne. "Miała ochotę rozorać mu twarz paznokciami." - rozorać, no właśnie. Można by napisać "rozdrapać", ale Ty jesteś na to zbyt oryginalna. ;D I dobrze.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że takie wywarło to na Tobie wrażenie ;). Rozdrapać... Jakieś to zbyt łagodne xD.
UsuńHmmm, ja czytam mało opek ostatnio (sama widzisz, jakie mi się koszmarne zaległości porobiły :c), to nawet nie spotykam się z cięciem się... Ale wiem, takie to emo jest i fokle, ale nie mogłam się powstrzymać ^^.
Hah, ja swoim bohaterom zawsze funduję nieciekawe życie, także Cię rozumiem ^^ Ja z pytaniem o tego bloga "Eksperyment Kulinarny", co się włącza na Twoim profilu... Co to za cudeńko? Puste jak na razie xd
UsuńTaki tam mój plan na jakąś bliżej nieokreśloną przyszłość, jak trochę więcej czasu będę miała xD. Ale nie wiem, czemu się przed czasem na moim profilu pojawił, popsuł niespodziankę :P.
UsuńPowinnaś go odznaczyć z wyświetlanych, a nie się dziwić, że ja taka spostrzegawcza! ^ Ups?
UsuńOj tam, trochę namotałam, ale już odznaczyłam xD.
UsuńCześć! Twój blog czekał u mnie w kolejce na ocenialni fair-gaol.blogspot.com. Nie będę dłużej zamieszczać tam ocen, ponieważ przeniosłam się na własną stronę – projekt-mauritius.blogspot.com. Jeżeli nadal chcesz otrzymać ocenę, proszę, abyś zapoznała się z nowym regulaminem i wybrała, na jakiej formie Ci zależy. Miejsce w kolejce oczywiście zostaje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Claudinella.
Przeczytałam, jest napisane ciekawie, lecz niestety nie wciągnęło mnie. Po prostu nie moje klimaty. Jednak blog wydaje się dobry, gratuluję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCóż, nie jest to ff HP, ale mimo wszystko miło mi, że zerknęłaś. Pozdrowienia ;).
UsuńEjże, to ja już zdążyłam jedenastkę opublikować, a gdzie Twoja szesnastka? Zastój? Oj, nieładnie.........
OdpowiedzUsuńEj no, wakacje były xD.
UsuńA mówiąc serio, mam już 16-tkę napisaną, ale chwilowo skupiam się na doprowadzeniu wszystkiego do ładu po ocence na mackalni, więc z publikacją jeszcze się chwilę muszę wstrzymać :). Ale dobrze wiedzieć, że ktoś czeka :*.
Przytuptałem tu za Adą... I chyba na trochę zostanę.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło i serdecznie zapraszam :)
Usuń